Już któryś z kolei raz siadam by coś napisać...problem polega na tym ze nie bardzo wiem co...
czytałem recenzje i dogłębne opisy, i "rozwalony" film na części pierwsze, i tak sobie myślę ze nie o to tu chodzi..by wywlekać ze ktoś bardziej lub mniej egzystuje w rzeczywistości, czy jego rzeczywistość jest tylko wyimaginowaną i to jeszcze na dodatek fikcja...
Film niewątpliwie wielopłaszczyznowy, dotykający wielu istotnych spraw i nakładający czasem kalkę na ludzkie zachowania ale pomimo rozbicia na rożne watki i sytuacje jest niesamowicie spójny. Prowadzi widza krok po kroku --umożliwiając mu wysnucie własnego zdania na zadany temat- ale z drugiej strony implikując kolejne sceny które dla nas staja/ mogą się stać jako naturalne i normalne czym burza "nasze wcześniejsze zdanie"....i wszystko się wali.
Nie można obejść film bez refleksji, bez szukania odpowiedzi na postawione w nim pytania,. choć akcja nie jest nad wyraz szybka a obrazy czasem przejaskrawione dotykają nudy, ..i zaczyna się zabawa konwenansami jak bardzo widz jest liberalny/konserwatywny w tym co mu daje Moskitiera.
Dla mnie jest intrygujący ale i przewidywalny , zabawny i nudny, szokujący i przeciętny, mądry i prosty, wyuzdany i pruderyjny...sam się "wykluczający"...przez co staje się niewątpliwie wartym obejrzenia..polecam..
ja daje 7/10