Ten film jest dla mnie obok "Daleko od Szosy" takim rodzajem akumulatora i motywatora, który pcha mnie do tego aby starać się przeżywać wyjątkowe chwile w których się trwa... Dla mnie ten film to arcydzieło.
[SPOILER]
Sceny z Penn'em to kwintesencja filmu. Tekst o pięknych rzeczach które nie szukają poklasku i chwilach, które chce się zatrzymać niezmącone niczym w pamięci to moim zdaniem taki prztyczek w nos współczesnemu społeczeństwu, gdzie co chwila ludzie oczekują zauważenia, mizdrzą się i robią sobie fotki z każdego nawet najmniej znaczącego wydarzenia. 1000 zdjęć a żadne nie godne uwagi. Dewaluacja miłości, przyjaźni, rodziny... praktycznie wszystkiego.
W połowie filmu zrobiłem sobie przerwę i powiedziałem do siebie "dobra, jest 8 oby tylko tego nie zepsuli (pomyślałem inne słowo ale nie przejdzie przez cenzurę ;))" no i dobili do 10, chociaż finał... no może być. Świetne zdjęcia i muzyka. Świetna zabawa z widzem w detektywa i ani jednej niepotrzebnej sceny. I skąd ja znam to odpływanie w świat marzeń... a z autopsji ;)) Ocena do weryfikacji za jakiś czas. Jeśli wciąż będzie mi się podobał jak teraz, to zmienię na 10 :)
jestem po 3 seansie. na początku dałem 7, kolejnym razem poprawiłem na 8. Dzisiaj zdecydowanie poprawiam na 9. Dawno żaden film tak pozytywnie na mnie nie wpływał, a za każdym razem znajduje coś ciekawszego w zdjęciach, muzyce, grze aktorów. świetne kino.
W tym tygodniu wpadł chyba już 5 lub 6 raz. Za każdym razem zwracam uwagę na coś innego. Muszę dać 10, bo mało filmów na mnie tak działało.
Dokładnie, scena z Pennem jest uderzająca, i trochę zaskakująca biorąc pod uwagę, że wypowiedziana przez fotografa. Mogłaby się idealnie odnosić do tego, co np. zauważalne jest na koncertach, stanie z telefonem, nagrywanie, wysyłanie snapów zamiast przeżywanie chwili. Oczywiście jest wiele innych tego typu sytuacji, które usilnie się dokumentuje.
Moim zdaniem to prztyczek w nos głównego bohatera, bo skoro często "odlatywał", to rzadko zatapiał się w chwili. ;)