Do momentu w którym Stander nie zgolił zarostu nie wiedziałem że gra go mój ''ulubieniec'' Thomas Jane - jak dla mnie słaby aktor. I właśnie od tej chwili film stał obniżył poziom, stał się zbyt amerykański.
Mimo to pozycja godna polecenia.
Z zarostem go nie poznałem, a tak się właśnie złozyło że właśnie w tym momencie ten film przestał się mi podobać. Może po prostu nie lubię Thomasa Jane'a.
Ty też się lepiej sie ogól, bo zaczynasz mi się podobać :)
Coś w tym jest, ale bez przesady. Ten aktor ma coś takiego "drewnianego" w sobie, ale nie aż tyle co "100% pniak" Dolph Lundgren.
oglądnijcie sobie "Czwartek" z jego udzialem , moze chociaz w tym filmie go docenicie
"Czwartek" już ileś lat temu mnie "oczarował"(pozytywnie oczywiście+figura Porizkowej), ale Jane już wtedy był jakiś "dziwny"(wyraz twarzy - coś między połknięciem kija a maską botoksową) :)
to pewnie ja sie myle, ale jakos lubie tego aktora moze i wlasnie za to. Dowidzenia