wielki triumf von Triera oraz gwiazdy filmu Bjork. cóż, ja niestety od zachwytów jestem daleki. cała historia, owszem, wciąga, potrafi też poruszyć. za bardzo jednak pachnie mi to zwyczajnym szantażem emocjonalnym. przyszły twórca "Dogville" już tutaj daje próbkę krytyki Stanów od siebie, ale nie będę ukrywał że tamten obraz znacznie bardziej przypadł mi do gustu. drażniła mi tu wywiedziona z "Dogmy" maniera - zdjęcia są naprawdę brzydkie i nieciekawe. same piosenki jak zywo przypominają solowe wykonania Bjork. z początku nawet wpadają w ucho, ale z czasem za bardzo sprawiają wrażenie jakby były wszystkie na jedno kopyto. ponadto teksty tych "songów" są zwyczajnie idiotyczne. widać że von Trier chciał tu sobie pograć z konwencją musicalową, ale to nie jego broszka. zacząłem się przekonywać do tego twórcy po seansie "Antychrysta" który był filmem wysmienitym, ale "Tańcząc w ciemnościach" w moim mniemeniu dalekie jest od perfekcji. to w zasadzie tylko taka banalny wyciskacz łez. plus to dobre aktorstwo i sprawnie poprowadzony scenariusz, ale sama historia, gdy się nad nią zastanowić zawodzi. ode mnie 6/10, za te kilka momentów gdy poczuć mozna powiew czegoś większego, ale to rzecz mocno przereklamowana.