Dzięki temu filmowi przestałam wierzyć w prawdziwą i wieczną miłość, która w głębi duszy nie istnieje. Polecam i dla tych, którzy jeszcze nie oglądali i mają zamiar to wszystko co mówi główna bohaterka to prawda "bo kiedy ludzie się łączą zawsze ktoś cierpi"
NIe wiem czy to normalne, że przez film, który swoją droga nie jest jakiś górnolotny przestaje się wierzyć w wartość, którą bardzo dużo ludzi uważa za najważniejszą w życiu. Ale co k to lubi. :)
Chyba każdy "przesłanie" filmu rozumie jak chce - moim zdaniem był on o miłości - końcówka była tego dowodem. Nie był to typowo romantyczny film, nie było cukierkowo, tylko tak prawdziwie bez fajerwerków, ale zdecydowanie było to o miłości (zakochaniu). Nie wiem jak inaczej można odebrać ten film biorąc pod uwagę to jak się kończy...
kończy sie jak dziecko pomachało rączką / wiec nie widze w tym "miłości", oczywiscie film jest o zakochaniu nie mówie ze nie ale na początku byłam tym kim była Halley przed poznaniem Macona, wszystko się pozmieniało kiedy to ogladnełam!
Pisząc "jak się kończy" nie miałam na myśli sceny z dzieckiem tylko o zakończenie filmu (sens) czyli scenę między dwójką głównych aktorów, a jasno z niej wynika, że Halley i Macon spróbują być razem... Jeśli to nie jest dla Ciebie miłość, to ja nie wiem co - rozstali się, ale jednak coś ich do siebie ciągnęło i mimo niepowodzeń chcieli spróbować jeszcze raz, więc chyba było między nimi uczucie - moim zdaniem jest to oczywiste, ale oczywiście każdy odbiera film inaczej - mamy do tego prawo! :)